18.02.2023
Ciężki miałam tydzień. W pracy nie układało mi się w ogóle. Cały tydzień obsługiwałam poradnię POZ. Do środy trwała fala zachorowań wśród dzieci, od czwartku przeszła na dorosłych. Lekarzy mamy mało - dwóch pediatrów i trzech rodzinnych. Jest to niewystarczająca ilość jak na tylu chorych. Dzień w dzień trwały awantury zarówno pod okienkiem jak i przez telefon, i to od samiutkiego rana aż do końca zmiany. Wczoraj już nie wytrzymałam, popłakałam się z bezsilności. Zarejestrować człowieka nie mogę, bo nie mam miejsca, odpyskować mu też nie mogę, bo mi nie wolno. Moja frustracja sięgnęła zenitu. Zostałam nazwana przez pewnego człowieka "kurwą". Inna pacjentka rzuciła w moją stronę: "Ty cipo wystrojona za moje pieniądze!". Jeszcze inna kobieta nagrała rozmowę ze mną i oznajmiła, że wysyła to nagranie do Rzecznika Praw Pacjenta. Straszono mnie także "mężem, który pracuje w wojsku"(chyba chodziło o to, żeby mnie zastrzelił z CKM-u..., nie wiem). Wysiadłam psychicznie. Mam już dość! A przełożona mi oznajmiła, że jeszcze dwa tygodnie spędzę na POZ-cie. Wróciłam wczoraj do domu, z okropnym bólem głowy. Płakałam jak dziecko, aż mnie mój synuś przyszedł pocieszyć. W nocy źle spałam. Dziś od rana jestem na tabletkach przeciwbólowych. Boję się powrotu do pracy. Zastanawiam się czy nie mam jakichś objawów depresyjnych, bo zachowuję się jak zastraszone, zaszczute zwierzę. Nawet nie miałam sił, żeby pobiegać, tylko poszłam na spacer. Świeże powietrze dobrze mi zrobiło, ale teraz znowu ogarnął mnie lęk. Nie chcę, żeby znów ktoś na mnie krzyczał, żeby mnie wyzywał od najgorszych. Przecież ja nie naprawię sytuacji w służbie zdrowia. Lekarzy jest mało, a chorych ogrom. Chciałabym tym ludziom pomóc, ale przecież ja ich nie przyjmę w gabinecie, nie wypiszę recepty. Co mam zrobić, gdy lekarz mi oznajmia: "Na dzisiaj koniec. Ani jednego więcej!"?
Wysiadam psychicznie i nerwowo.