08.07.2022
Jesteśmy od pięciu dni nad morzem. Nad naszym pięknym, polskim Bałtykiem. Wszystko jest piękne, oprócz pogody. Jest zimno, pochmurno i niesamowicie wietrznie. Pomimo tego postanowiłam zrealizować swój zamysł. Zawsze marzyłam o bieganiu po nadmorskiej plaży, więc dziś przyszedł czas na spełnienie tego małego marzenia. Obudziłam się dość wcześnie i pomyślałam: "To jest ten dzień!". Wymknęłam się cichutko z pokoju nie budząc nikogo i troszkę sobie pohasałam tu i tam. Cóż nowego się dowiedziałam?
Pierwsza rzecz - po plaży najlepiej biega się boso. Nawet w najbardziej ubitym przez fale piachu buty grzęzną. Wróciłam przemoczona.
Druga rzecz - zrozumiałam, że dla mnie bieganie w nowym miejscu może być realne dopiero po kilkukrotnym zapoznaniu się z trasą. Mam niestety bardzo słabą orientację w terenie. Na prostej drodze jestem w stanie się zgubić i na plaży też się zgubiłam. Dopóki biegłam w jedną stronę, to było w porządku, ale wrócić już nie potrafiłam. Wszystkie zejścia na plażę wyglądały według mnie tak samo. Nabiegałam się trochę zanim odnalazłam właściwe, a potem znów zgubiłam się między domami. Biegałam w kółko tam i z powrotem, żeby odnaleźć domek, w którym mieszkamy. Mąż się ze mnie śmiał i niedowierzał: "Jak się tu można zgubić?! Taka mała mieścina, wioska wręcz, a ty się tu zgubiłaś?! Dwie drogi na krzyż, łazimy nimi bez przerwy. Jak można się tu zgubić?!". No cóż... Można. Oto cała ja.
Do końca urlopu - tylko spacery. I to w towarzystwie męża.
Dodaj komentarz