13.06.2022
Co to się dzisiaj porobiło?! Edyta zwolniła się z pracy. Nie mogę w to uwierzyć!
Nie powiedziała mi nic, kompletnie nic. Dowiedziałam się o wszystkim po przyjściu do pracy od koleżanek. Myślałam, że jesteśmy z Edytą bardziej zżyte. Myliłam się niestety...
Wysłałam jej smsa z pytaniem: "Co się stało?". Potwierdziła, że zwolniła się z pracy i w kolejnej wiadomości zapytała: "Czy wszystko poszło zgodnie z planem?". Szok! Kiedy ostatni raz ze sobą rozmawiałyśmy telefonicznie, mówiła, że podejrzewa knucie w pracy spisku przeciwko niej. Opisywałam to zresztą na blogu. Teraz okazuje się, że ona o knucie tego spisku podejrzewa właśnie mnie! Jestem tak roztrzęsiona, że dobrze, że siedzę.
Nie, nie, nie.. to jest jakiś matrix... to się nie dzieje naprawdę...
Dlaczego akurat ja? Co jej zrobiłam? Nie siedzę na plotach z innymi dziewczynami, zajmuję się swoją robotą i właśnie ja zostałam posądzona o tak nikczemne zachowanie??? Ja???
Dziewczyny mówiły, że gdy Edyta przyszła rano do przychodni, nawet się z nimi nie przywitała, tylko od razu poszła do gabinetu prezeski. Załatwiła, co miała do załatwienia i wyszła bez słowa pożegnania. Wszystkie na rejestracji stały jak osłupiałe, nie wiedzały co się dzieje. Za chwilę bomba z wiadomością wybuchła. Dla mnie to jest totalnie niezrozumiałe. Pierwszy raz w życiu zostałam postawiona wobec tak dziwacznej, głupiej wręcz sytuacji. Ja czasy przedszkola mam już za sobą. Nigdy, przenigdy nie miałam do czynienia z taką dziecinadą. To wygląda tak, jakby obraziła się na wszystkich, a my mamy się domyślić za co. Tak postępuje dorosła osoba? Nawet ja mogę się tylko domyślać, że jestem wszystkiemu winna, bo przecież Edyta palcem na mnie nie pokazała i w cztery oczy mi nic nie wygarnęła. Jedynie na podstawie jakichś haseł i półsłówek każe mi wnioskować, co jej na duszy leży. Dziwne zachowanie. Zaczynam ją podejrzewać o toksyczność. Może to i dobrze, że sama usunęła się z mojego otoczenia...? Jak żyć z człowiekiem, który wymyśla niestworzone historie, robi z siebie ofiarę i zmusza innych do wzięcia winy i odpowiedzialności za taki stan rzeczy? Nie podejrzewałam jej o to. Wydawało mi się, że świetnie się rozumiemy, idziemy tą samą drogą. Dziś przekonałam się, jak bardzo się pomyliłam.
W sumie to mi Edyty żal. Uroiła sobie coś w głowie i uwierzyła w to do tego stopnia, że aż się zwolniła z pracy. Biedna kobieta. Nie będę jej niczego tłumaczyć ani przekonywać, że nie ma racji. Mam nadzieję, że czas pokaże, jak było naprawdę i wtedy zrozumie, w jak wielkim była błędzie. Może to potrwa nawet dobrych kilka lat, ale to już nie będzie moja sprawa. Edyta chce, żeby o niej zapomniano, więc niech tak się stanie.
Dodaj komentarz