03.07.2022
Byłam wczoraj na "Biegu z Gwiazdami". Jak nazwa nakazuje się domyślać, był to bieg nocny, chyba ostatni taki w moim życiu. Nigdy nie biegałam po nocy i teraz przekonałam się, że z gwiazdami biegać nie będę. Po całym dniu aktywności miałam ochotę na pachnącą piżamkę i mięciutką podusię, a tu trzeba było założyć sportowe ciuchy i w drogę. O nie! Byłam tak wykończona po powrocie, że nawet się nie umyłam, wprost rzuciłam się na łóżko tak, jak stałam i usnęłam. Ale to nie wszystko. Podjęłam bardzo ważną decyzję.
W przyszłym roku zapisuję się tylko na biegi charytatywne. Nie rajcuje mnie ściganie się. Nie mam ochoty walczyć o każdą sekundę do mety. Już nie będę walczyć z samą sobą. Etap z górnolotnymi hasłami o pokonywaniu własnych słabości mam już za sobą. Absolutnie nie podniecam się też medalami. Nigdy nie miałam i nie mam wystawy własnych trofeów. Każdy jeden zdobyty medal ląduje w kartonowym pudle na dnie szafy. Po co więc biegam? Dla siebie. Uprawiam bieganie dla samego biegania. A to można robić za darmo. Nie muszę dawać komuś kasy, żeby odebrać blaszkę na sznurku i dowiedzieć się, że na mecie byłam w drugiej setce biegaczy. Szkoda na to pieniędzy. Pieniądze mogę dać wtedy, gdy wiem, że będą przeznaczone na jakąś fundację, czyjeś leczenie, odnowę przyrody, pomoc bezdomnym zwierzętom, itp. Wówczas opłata za bieg ma dla mnie sens. Poza tym ludzie na biegach charytatywnych są bardziej uśmiechnięci, wyluzowani, zadowoleni z tego, że biegną.
Wczoraj to był jakiś inny świat, nie mój. Wszyscy nabuzowani adrenaliną jak te dziki, prący za wszelką cenę do mety. Czułam się tam obco. Jednak musiałam to przeżyć, żeby dojść do takich wniosków. Do końca roku mam kilka takich biegów, jak ten wczorajszy. Może pobiegnę, skoro już się zapisałam... Może nie pobiegnę, oleję sprawę. Nie wiem, co zrobię. Wiem jedno - biegać warto, ale dla siebie, dla zdrowia. Takie spendy biegowe to nie jest moja bajka.
Podsumowując: przyszły rok będzie wyglądał zupełnie inaczej, będzie rokiem charytatywności.
Dodaj komentarz