05.12.2021
No w końcu! Wolność! Izolacja przechodzi w niepamięć!
Czekałam na ten dzień z utęsknieniem. Gdy wyszłam rano z domu w swoim biegowym stroju i zrobiłam pierwsze biegowe kroki, gęba mi się roześmiała od ucha do ucha. Powtarzałam tylko w myślach: "Nareszcie! Nareszcie!". Biegłam sobie pomalutku, truchcikiem. Wiedziałam, że nie mogę szaleć. Organizm mam jeszcze słaby. Płuca nie pracują jak dawniej, w związku z tym serce też nie. Ciągnąc dalej, mięśnie są niedostatecznie natlenione, nieco zwiotczałe i zastane. Biorąc to wszystko pod uwagę postanowiłam przebiec jedynie moją stałą trasę 5 km. Wróciłam do domu wykończona. Ostatni raz tak się czułam 2 lata temu, gdy zaczynałam swoją biegową przygodę. Ale tak naprawdę to zmęczenie kompletnie nie jest ważne. Ważne jest szczęście, które mi dał ten bieg. Czułam się wolna jak ptak. Czułam się zwycięzcą. Endrju mnie zapewnił, że z każdym kolejnym biegiem będzie lepiej i migiem odbuduję swoją formę. Pomalutku, ale stale do przodu. Powrót do regularnych treningów to klucz do sukcesu. Nieważne, że powoli, że spacerkiem. Ważne, żeby się nie poddać, nie odpuścić. Tak zrobie. Nie odpuszczę!
Boże! Jakie to bieganie jest cudowne!
Dodaj komentarz