• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Biegam. Tak jak lubię. Tak jak chcę.

Blog powstał ku pamięci moich biegowych zmagań. Mam nadzieję, że za parę lat będę się śmiać z początkowych wpisów i nieporadnych pierwszych truchcików.

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
29 30 01 02 03 04 05
06 07 08 09 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31 01 02

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Luty 2023
  • Styczeń 2023
  • Grudzień 2022
  • Listopad 2022
  • Październik 2022
  • Wrzesień 2022
  • Sierpień 2022
  • Lipiec 2022
  • Czerwiec 2022
  • Maj 2022
  • Kwiecień 2022
  • Marzec 2022
  • Grudzień 2021
  • Listopad 2021
  • Październik 2021
  • Lipiec 2021
  • Maj 2021
  • Kwiecień 2021
  • Marzec 2021
  • Luty 2021
  • Styczeń 2021
  • Grudzień 2020
  • Listopad 2020
  • Październik 2020
  • Wrzesień 2020
  • Sierpień 2020
  • Lipiec 2020
  • Czerwiec 2020
  • Maj 2020
  • Kwiecień 2020
  • Marzec 2020
  • Luty 2020
  • Styczeń 2020
  • Grudzień 2019
  • Listopad 2019
  • Październik 2019

Archiwum 10 grudnia 2021

10.12.2021

Jest źle. Bardzo źle.
Od tygodnia wiadomo było, że rodziców dopadł covid. Jak tylko skończyłam swoją izolację, przyjeżdżałam do nich codziennie i usilnie prosiłam, żeby zrobili wymazy. Pomogłabym im wygenerować skierowania, zawiozłabym na badania i przywiozła do domu. A oni tylko "nie" i "nie".. Oboje byli nieugięci, a choroba postępowała. W środę już było pogotowie do taty. Zrobili mu wymaz. Wyszedł oczywiście pozytywny, ale tato nie wyraził zgody na zabranie do szpitala. Podpisał odmowę leczenia. Brakło mi słów. Jedyne co mi się udało, to przekonać mamę, żeby sama się leczyła. Pogotowie przyjechało drugi raz. Objeździli z nią kilka szpitali i nigdzie nie było miejsca. Trafili w końcu do Katowic, do tymczasowego szpitala na lotnisku. Jednak tam wymaz wyszedł negatywny, w związku czym jej nie przyjęto i wróciła do domu. Zostałam już u rodziców. Stan ojca stale się pogarszał. Mimo to ciągle był przytomny i nie wyrażał zgody na wezwanie karetki. Do końca życia będę miećprzed oczami obraz, jak klęczę przy jego łóżku i ze łzami w oczach błagam: "Tatuś, zgódź się na pogotowie. Brak ci tlenu, nie masz czym oddychać. Zgódź się.". A on z nerwami wręcz odpowiedział: "Nie!". Dopiero jak już nie mógł mówić i tylko jęczał wezwałam karetkę, bo wiedziałam, że tato już nie odmówi. Już nie miał sił, żeby odmówić. Zabrali go podłączonego do respiratora z saturacją 31% i temperaturą 40,3°C. Jest na OIOM-ie w stanie krytycznym, ale żyje, walczy. Dziś załatwiłam teleporadę dla mamy. Dostała leki i też walczy. Mama z tego wyjdzie, wiem to. Nie muszę jej do niczego przekonywać. Ma świadomość tego, że trzeba zjeść, połknąć tabletki, dużo pić. Ona pokona to choróbsko. Co z ojcem będzie - nie wiem, ale odkąd pogotowie go zabrało jestem spokojniejsza. Jest teraz pod dobrą, właściwą opieką. Nareszcie w nocy zasnęłam i dobrych parę godzin spałam. Zaczęłam też jeść, bo przez te nerwy w ostatnich dniach nawet nie myślałam o jedzeniu. Także ja też wrcam do normalności.
Boję się o tatę. Nie chcę go stracić. Tli się we mnie nadzieja, że skoro przeżył noc, to przeżyje w ogóle i wróci do nas. Nie wiem dlaczego on tak usilnie chcał umrzeć i to w takich męczarniach. Jak wróci, może będzie miał do mnie pretensje, że bez jego zgody wezwałam pogotowie, ale ja już o to nie dbam. Zrobiłam wszystko, co było w mojej mocy, żeby go ratować. Nie mogłam siedzieć i nic nie robić, bo on tak wybrał, tak sobie życzył. Nie mogła, bo inaczej sama odebrałabym sobie życie. Wyrzuty sumienia by mnie zjadły.
Nie wiem w jakim stanie tato wróci do nas. Modlę się, żeby wrócił w ogóle.

10 grudnia 2021   Dodaj komentarz
Kasia7911 | Blogi