74. **
Gdy zaczynałam biegać, moje tempo było fatalne. Tak wtedy mi się wydawało. Patrzyłam na zarejestrowany trening w telefonie i myślałam: "O ludzie! 9:30 min/km. Żółw to mało powiedziane!". Ale nie poddawałam się, biegałam tak, jak umiałam najlepiej, uważając, aby wszystko szło ku mojemu zdrowiu a nie chorobie. No i z czasem dostrzegłam, że systematyczność i konsekwencja dają efekty. Osiągnęłam całkiem fajne tempo 5:40 min/km. A potem aplikacja endomondo się popsuła i zaczęłam rejestrować swoje treningi w samsungu. Wszystko było fajnie z wyjątkiem tempa. Samsung oczywiście rejestruje tempo, ale przy próbie udostępnienia treningu pomija tą wartość i zapisuje tylko kilometraż i czas. Na początku mnie to denerwowało, ale z czasem doszłam do wniosku, że tak naprawdę tempo nie jest mi do niczego potrzebne. Przecież ja nie startuję w żadnych igrzyskach, nie jestem zawodowcem, nie muszę nikogo wyprzedzać i się bić o pierwsze miejsce. Biegam rekreacyjnie, dla poprawy sprawności fizycznej, wydolności płuc i serca. Ot, i cała mądrość aplikacji. Po co mi tempo? Do niczego. Co mi daje to, że biegnę szybko? Nic.
Właśnie w tym momencie trafiłam na świetny artykuł Biegologii, który zamieszczam poniżej. Utwierdził mnie on w przekonaniu, że mój tor myślenia jest słuszny. Z chwilą, kiedy przestałam się spinać nad tempem, zaczęłam biegać dłuższe dystanse. 15 km nie stanowi dla mnie problemu. Gdy uparcie trzymałam się tempa i chciałam, by było jak najszybsze, mogłam biegać najwyżej piątki. Teraz czuję w sobie o wiele większą moc i kto wie, czy nie pokuszę się o półmaraton. Jestem taka dumna ze swoich dystansów. Biegam jak chcę, mam nowe, dłuższe trasy i o wiele, wiele więcej satysfakcji.
https://biegologia.pl/najwiekszy-blad-amatorow-biegania