71. **
Już jakiś czas temu (nie pamiętam nawet dokładnie kiedy, bo tak dawno to było) zapisałam się do wirtualnego wyzwania "Zdobywca". W ramach niego trzeba było pokonać trzy trasy: Szlak Orlich Gniazd, Pielgrzyma i Gierkówkę. W regulaminie stało wyraźnie, że medale będą wysyłane zawsze po zaliczeniu każdego z wyzwań. Szlak Orlich Gniazd już dawno pokonałam i od tamtej pory czekałam na medal, tym bardziej, że dostałam maila z potwierdzeniem ukończenia zadania. Jestem teraz w trakcie Pielgrzyma, zostało mi 70 km do końca i zaraz potem miałam się brać za Gierkówkę. Tymczasem dostałam tydzień temu dziwnego smsa: "Prosimy o uzupełnienie adresu w systemie, bo chcemy wysłać medal za Gierkówkę". Że co??? Odpisałam autorowi tej wiadomości, że na inny medal czekam, a Gierkówkę dopiero będę w przyszłym miesiącu realizować. Odpowiedź brzmiała lakonicznie: "Sprawdzimy", po czym nastała cisza.
Dzisiaj mąż przyniósł mi ze skrzynki wszystkie trzy medale! Zonk! Zajrzałam na facebook, a tam na grupie inni biegacze chwalą się kompletem medali, jak to fajnie, że dostali wszystkie trzy na raz... W ogóle nie jest fajnie! Odebrano mi całą frajdę z wysiłku, który dzień w dzień wkładałam w zdobywanie kolejnych kilometrów. Zrobiłam sobie tabelki, które na bieżąco uzupełniam. Ciągle dodaję, liczę, sprawdzam te kilometry. I po co, skoro nagroda już leży w domu? Ja zacięta jestem i powiedziałam sobie, że zrealizuję te wyzwania zgodnie z planem. Do finału "Pielgrzyma" już niewiele mi zostało i po nim natychmiast zaczynam "Gierkówkę" tak, aby do końca roku zdążyć ze wszystkim. Takie były założenia i tak to będzie! Zrobię to jednak już tylko po to, by sobie udowodnić, że jestem nieugięta i konsekwentna. Medale schowałam do szafy. Nie cieszą mnie już tak bardzo.
Cała ta sytuacja jest dla mnie wynikiem bałaganu organizatora. Może nauczą się tam czegoś dzięki temu. Albo i nie, jak zobaczą taką radość na facebooku.....