4. ***
Mega!!! Po dwóch tygodniach spacerów dzisiaj cel był jasny - pobiegać. I udało się! I to jak!!! Jestem z siebie dumna!!!
Przez te dwa tygodnie dużo czytałam o bieganiu. W ruch poszły książki, blogi, fora. Wszystko analizowałam, układałam starannie w głowie, żeby nie popełnić takich błędów jak ostatnio. Tym razem nie zapomniałam o ćwiczeniach "przed" i "po". Doszłam do wniosku, że marszobieg jest jak najbardziej na miarę moich możliwości. W rzeczywistości wyszedł z tego "marszotrucht", ale sama byłam zdumiona, gdy biegłam i biegłam i biegłam... i to pod górę! Ludzie na ulicy patrzyli trochę z ukosa na ten mój truchcik i czasem nachodziła mnie chęć pokazania im na co mnie stać, ale sama siebie dyscyplinowałam: "Spokojnie Kasia. Bez spiny. Niech patrzą, niech się śmieją, rób swoje. Pomalutku, byle do przodu". Na szpan przyjdzie jeszcze czas. Za rok będą mnie podziwiać. Ja jeszcze wszystkim pokażę!
Tymczasem zapisałam się na Bieg PoWolność. Pobiegniemy z okazji odzyskania przez Polskę niepodległości. Jest to bieg wirtualny, więc będę go mogła zrealizować na swoich ścieżkach. Na dodatek jest to bieg dla żółwi, czyli osób, które zaczynają dopiero swoją przygodę z bieganiem i tempo biegu jeszcze pozostawia wiele do życzenia. Takie akcje są bardzo potrzebne biegowym nowicjuszom. Wzmacniają w człowieku poczucie własnej wartości i pomalutku zakorzenia się w serduchu miłość do tego sportu. Truchcikiem, truchcikiem, dam radę!