• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Biegam. Tak jak lubię. Tak jak chcę.

Blog powstał ku pamięci moich biegowych zmagań. Mam nadzieję, że za parę lat będę się śmiać z początkowych wpisów i nieporadnych pierwszych truchcików.

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
29 30 01 02 03 04 05
06 07 08 09 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31 01 02

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Luty 2023
  • Styczeń 2023
  • Grudzień 2022
  • Listopad 2022
  • Październik 2022
  • Wrzesień 2022
  • Sierpień 2022
  • Lipiec 2022
  • Czerwiec 2022
  • Maj 2022
  • Kwiecień 2022
  • Marzec 2022
  • Grudzień 2021
  • Listopad 2021
  • Październik 2021
  • Lipiec 2021
  • Maj 2021
  • Kwiecień 2021
  • Marzec 2021
  • Luty 2021
  • Styczeń 2021
  • Grudzień 2020
  • Listopad 2020
  • Październik 2020
  • Wrzesień 2020
  • Sierpień 2020
  • Lipiec 2020
  • Czerwiec 2020
  • Maj 2020
  • Kwiecień 2020
  • Marzec 2020
  • Luty 2020
  • Styczeń 2020
  • Grudzień 2019
  • Listopad 2019
  • Październik 2019

Archiwum 02 grudnia 2021

02.12.2021

Po moim covidzie już nie ma śladu, choć izolacja jeszcze dwa dni potrwa. Zapisałam się na bieg z okazji Barbórki, który odbędzie się tuż po zakończeniu izolacji. Endrju nieco sceptycznie podchodzi do mojej decyzji wzięcia udziału w tym biegu, szczególnie że do pokonania jest trasa 10 km. I nie chodzi bynajmniej o zajmowanie miejsc na podium, tylko o sam fakt pokonania tak dużej ilości kilometrów tuż po chorobie. Wziełąm sobie jego ostrzeżenia pod uwagę i postanowiłam siebie wypróbować. Weszłam na bieżnię. Bieżnia niemal natychmiast zweryfikowała wszystkie moje plany. Spokorniałam. I to bardzo. Zadyszałam się okropnie. Kaszel mnie chwycił, że aż tchu nie mogłam złapać. Nogi okazały się być jak z waty - zupełnie bez sił. Zrozumiałam, że bieg barbórkowy muszę odpuścić. Covid sobie może i poszedł, ale zostawił spuściznę w postaci osłabionego organizmu. Jednak nie byłabym sobą, gdybym się do reszty poddała. Postanowiłam przejść na bieżni jedną godzinkę, niezależnie od tego, jaki będzie kilometraż. Do 30 minuty męczyłam się bardzo. Szłam powolutku, całkiem jak żółw. Kilka razy chciałam zrezygnować, tylko że wtedy jakiś cichy głosik się odzywał w mojej głowie: "Jeszcze nie teraz. Jeszcze trochę.". I po 30 minucie jakby stał się cud. Organizm chyba sobie przypomniał, o co w tym wszystkim chodzi. Mój krok zrobił się regularny, oddech się wyrównać i zaczęłam zasuwać niezłym marszem. Gdy zegar pokazał 1 godzinę, zeszłam tak, jak sobie obiecałam. Wynik okazał się całkiem niezły - ponad 5 km. Muszę przyznać, że jestem z siebie dumna. Dumna przede wszystkim  ztego, że się nie poddałam. Na bieg barbórkowy na pewno nie pójdę, ale malutka piąteczka z rana będzie idealna jak na pierwszy pocovidowy bieg. Muszę się rozruszać na nowo, wejść w ten rytm. Bardzo dobrze zrobiłam, że poćwiczyłam dziś na bieżni. To mi uświadomiło, jaki jest stan mojego organizmu i w jakim jestem miejscu na tle innych biegaczy. Ta dzisiejsza decyzja o ćwiczeniach była strzałem w dziesiątkę.

02 grudnia 2021   Dodaj komentarz
Kasia7911 | Blogi