01.11.2021
Wypuściłam się dziś na samotny bieg do lasu. Zawsze się bałam biegania w pojedynkę w gąszczu leśnych drzew. Bałam się dzików, zboczeńców, wisielców na drzewach. Dziś jednak coś mnie podkusiło, żeby zapędzić się w las. Może to dzisiejsze święto na mnie wpłynęło, poczułam jakąś dziwną refleksyjność i spokój... Nie wiem. W każdym razie pobiegłam. Jak tylko przekroczyłam próg lasu, otoczyła mnie taka dziwna, dostojna cisza. Było mi na początku trochę nieswojo, ale biegłam dalej. W końcu jakoś do tego przywykłam i zaczęłam cieszyć oko tym, co było wokół. Jesień stworzyła tak malownicze obrazy, że najwięksi malarze świata nie dadzą rady z nią konkurować. Nie dość, że drzewa mieniły się w pięknych złoto-czerwono-brązowych barwach, to jeszcze ścieżki usłane były równie kolorowymi liśćmi, jak dywanami. Festiwal barw po prostu. Magia! Biegłam taka zachwycona, biegłam i biegłam, aż do rozwidlenia ścieżki. Wtedy zawróciłam. Przestaraszyłam się, że jak zacznę skręcać tu i tam, to się zgubię. Wolałam zawrócić, dopóki wiedziałam, gdzie jestem. Z chęcią bym jednak powtórzyła taki bieg. Zastanawiam się tylko, czy rzeczywiście sama.. Chyba nie. Wolałabym jednak mieć towarzysza. Taki pusty, i cichy las jest jak bezludna wyspa - choć cudny, to napawa mnie strachem. Fajnie byłoby znaleźć jakąś koleżankę czy kolegę do biegowych wycieczek. Tylko skąd ich wziąć? Już dwa lata biegam sama i widoków na towarzystwo ne ma... :(