• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Biegam. Tak jak lubię. Tak jak chcę.

Blog powstał ku pamięci moich biegowych zmagań. Mam nadzieję, że za parę lat będę się śmiać z początkowych wpisów i nieporadnych pierwszych truchcików.

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
01 02 03 04 05 06 07
08 09 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Luty 2023
  • Styczeń 2023
  • Grudzień 2022
  • Listopad 2022
  • Październik 2022
  • Wrzesień 2022
  • Sierpień 2022
  • Lipiec 2022
  • Czerwiec 2022
  • Maj 2022
  • Kwiecień 2022
  • Marzec 2022
  • Grudzień 2021
  • Listopad 2021
  • Październik 2021
  • Lipiec 2021
  • Maj 2021
  • Kwiecień 2021
  • Marzec 2021
  • Luty 2021
  • Styczeń 2021
  • Grudzień 2020
  • Listopad 2020
  • Październik 2020
  • Wrzesień 2020
  • Sierpień 2020
  • Lipiec 2020
  • Czerwiec 2020
  • Maj 2020
  • Kwiecień 2020
  • Marzec 2020
  • Luty 2020
  • Styczeń 2020
  • Grudzień 2019
  • Listopad 2019
  • Październik 2019

Archiwum 20 lutego 2021

95. **

Kolejna rekrutacja za mną.
W środę dostałam telefon z przychodni z pobliskiego miasta. Dzwonił sam właściciel i zaprosił mnie na rozmowę. Wczoraj po pracy pojechałam. To, co tam zastałam, było jak zły sen.
Jadąc na to spotkanie, spodziewałam się zobaczyć eleganckiego mężczyznę, lekarza, właściciela firmy, człowieka z pozycją i prezencją. Wyobrażałam sobie, że zaprosi mnie do swojego gabinetu urządzonego stylowo i gustownie, z meblami dobranymi odpowiednio do zajmowanego stanowiska w firmie. Jakże się pomyliłam! Przede wszystkim nie mogłam wejść do środka, bo przychodnia była zamknięta na trzy spusty. Po telefonie do właściciela, drzwi otworzyła mi kobieta w dżinsach i rozciągniętym t-shircie. Ponoć to pielęgniarka była. Cóż, strój tej pani wskazywałby raczej na sprzątaczkę, w każdym razie pozostawiał wiele do życzenia. Zaprowadziła mnie do "gabinetu" szefa, czyli do starego, obskurnego gabinetu lekarskiego, pomalowanego na ponury kolor zgniłej zieleni. Z mebli, które tam stały, mogę wymienić tylko biurko i krzesło na kółkach, na którym siedział on czyli szef. Powitał mnie serdecznie, można by rzec, że wręcz ucieszył się na mój widok. Był nawet przystojny, ale jakiś taki zaniedbany - spodnie przydługie, buty dobrej jakości, ale już stare i rozczłapane, do tego narzucony byle jaki sweter. Wizerunkowo - klapa. Przywitał się ze mną i wpadł w lekkie zakłopotanie, bo zorientował się, że nie mam na czym usiąść. Przyniósł mi z gabinetu obok krzesło, które pamięta chyba lata 50 ubiegłego wieku. Siedziałam na nim jak na wulkanie, bo całe się pode mną kołysało i bałam się, że się normalnie rozleci. W owym "gabinecie" nie było ani jednej szafy, komody, kredensu, czegokolwiek. Nic. Za to od podłogi aż po sufit były ułożone kartony, jeden na drugim i zdawały się do mnie wołać: "Nie runiemy, obiecujemy!". MA-SA-KRA! Przecież to wyglądało jak magazyn, a nawet gorzej, bo w magazynie są regały na kartony, a tutaj wszystko stało na kupie i trzymało się na słowo honoru. Jeden wielki obraz nędzy i rozpaczy.

Rozmowa z panem doktorem była krótka. Miałabym w tej firmie rejestrować pacjentów, zakładać kartoteki, potwierdzać wizyty oraz... wystawiać recepty. Hola! Hola! Stop! W tym właśnie momencie, jak to jedno zdanie usłyszałam, zdecydowałam natychmiast, że nie chcę tam pracować. Przede wszystkim o jakim zakładaniu kartotek my mówimy? Wszystkie przychodnie się komputeryzują, a tu co? Uwstecznianie? Od 2025 roku cała dokumentacja medyczna ma być prowadzona wyłącznie elektronicznie. Mamy teraz w Polsce czas przejściowy, aby każdą przychodnię skomputeryzować, a ten mi tu o papierowaych kartotekach opowiada. Jak widać - zero postępu. Kolejna sprawa, która mnie zniechęciła już totalnie to wspomniane wystawianie recept. Ja znam swoje obowiązki jako rejestratorki i wystawiania recept tam nie ma. To są kompetencje lekarza. Ostatecznie pielęgniarka też może to zrobić, ale tylko pod warunkiem, że przeszła w tym zakresie kurs i posiada na to odpowiedni certyfikat. Obawiam się, że pan doktor jest cienki w uszach jeśli chodzi o obsługę komputera. Zapewne wymyślił sobie, że zrobi pacjentowi wizytę w kartotece, zapisze wszystko, po czym kartotekę rzuci mi na biurko, żebym obrobiła ją komputerowo, od uzupełnienia procedur po wystawienie skierowań i recept. Na coś takiego się nie zgodzę. Co będzie jak pomylę się na recepcie? Kto będzie odpowiadał przed sądem za zgon pacjenta? Pan doktor weźmie mnie w obronę? Na pewno nie! Lekarz ma swoje zadania w poradni, pielęgniarka swoje, rejestratorka swoje. I tego dobrze działająca firma powinna się trzymać. Zasady panujące tutaj nie spodobały mi się bardzo. Ale nie ma co się martwić, do pracy tam nie pójdę. Zażądałam 3500 zł brutto, więc jestem w 99% przekonana, że pan doktor nie zdecyduje się mnie zatrudnić. Już na pierwszy rzut oka widać, że w tej przychodni się nie przelewa, więc celowo podałam tak wysoką stawkę, aby odechciało się szefowi do mnie oddzwaniać. Nie po to uciekłam z jednego wyzysku, żeby teraz na jeszcze gorszy się zgadzać. To wczorajsze spotkanie to była strata czasu.
Podsumowanie tego wszystkiego jest proste i jasne - zostaję tu, gdzie teraz jestem, przedłużam umowę i póki co nie kombinuję z nowymi firmami.

 

20 lutego 2021   Dodaj komentarz
Kasia7911 | Blogi