83. **
Kilka dni w nowej pracy za mną i szczerze powiem, że nie jestem pewna swojej przyszłości w tej firmie. Nie do końca czuję się tu jak u siebie, nie czuję się częścią tego miejsca. Dziewczyny są bardzo uczynne, nigdy nie odmawiają mi pomocy, a jednak nie pasuję do tego towarzystwa. One chyba czują, że ja niezbyt popieram ich stosunek do pacjenta. Bo to faktycznie mnie aż razi. Ja traktuję pacjentów tak, jak sama chciałabym być traktowana. U mnie "dzień dobry", "proszę", "w czym mogę pomóc" to są podstawowe zwroty. Człowiek, który się leczy na NFZ nie jest człowiekiem drugiej kategorii, a jest tak samo ważny jak ten, który wyciąga złotą kartę kredytową i sam płaci za siebie. Moje koleżanki niestety nie podzielają tych poglądów. Zwroty: "czego?", "nie stać mi tu i sztucznego tłoku nie robić", "co z pana za człowiek, jak pan nie wie do jakiego lekarza przyszedł?", "co mnie obchodzi pana legitymacja krwiodawcy?" są zwrotami na porządku dziennym. Gdybym była szefową, za takie odzywki wylałabym z roboty. Szefową nie jestem, więc spuszczam tylko wzrok i się nie odzywam. Jest mi najczęściej wstyd przed pacjentami. Mam ochotę ich niejednokrotnie przepraszać za zachowanie rejestratorek czy pielęgniarek. I to chyba jest aż nazbyt widoczne. Podeszła do mnie dziś jedna z pielęgniarek i powiedziała: "Widzę, że ty ciągle nie umiesz się przestawić na nasze standardy po poprzedniej firmie". Uśmiechnęłam się blado, a w myślach powiedziałm do siebie: Nie umiem i nie chcę się przestawiać. To nie są żadne standardy. To zachowanie jest wręcz naganne. Dziewczyny doskonale wyczuwają moje podejście i choć nie mówię ani słowa, nie krytykuję głośno, nie odzywam się, to one i tak wiedzą, co ja sądzę o tej pracy. Z tego powodu nie ma między nami "chemii". Kiedyś jeden z lekarzy przysłuchwał się mojej rozmowie telefonicznej z pacjentem. Zakończyłam ją słowami: "Potwierdzam termin, zapraszam". Po odłożeniu słuchawki powiedział do mnie: "Pani ich tu zaprasza? Poważnie?". Zostawię to już bez dalszego komentarza...
Nie wiem, jak długo będę pracować w tej przychodni. Przy pierwszej okazji ucieknę stamtąd. Mam wrażenie, że wszyscy odetchną z ulgą, gdy mnie, czarnej owcy, nie będzie.