77. **
Dumna jestem z mojego męża! Stanął dzisiaj w progu, ubrany do wyjścia i patetycznym tonem powiedział: "Kobiety to przyszłość narodu!", po czym poszedł na strajk kobiet. Wow!
Ja jestem na L4, z domu nie wychodzę, więc moje Kochanie mnie reprezentuje na strajku.
Wyrok Trybunału Konstytucyjnego sprzed tygodnia w sprawie aborcji to jest WYROK NA KOBIETY. Przez ostatnich kilka lat funkcjonował w Polsce kompromis pozwalający kobiecie zadecydować o usunięciu ciąży w przypadku ciężkich wad genetycznych płodu. Jednak w ubiegły czwartek Julia Przyłębska z TK orzekła, iż takie działanie jest niezgodne z konstytucją. Od teraz nie będzie można dokonywać aborcji z powodu uszkodzenia płodu. Skandal! Dla mnie to skandal! Czy ci konstytucyjni obrońcy życia są pewni, że takim wyrokiem chronią to życie? Tu nie chodzi o zespół Downa, z tym można żyć. Tu chodzi o dzieci, które urodzą się bez czaszki, z wodogłowiem, z wypłyniętymi gałkami ocznymi, z rozszczepem kręgosłupa. Te dzieci umrą albo jeszcze w łonie matki, albo tuż po porodzie. Ale w jednym i drugim przypadku kobieta będzie zmuszona to dziecko urodzić! A dziecko bez bólu i cierpienia przecież nie umrze. Na co skazuje się te dzieci i ich matki??? Chroni się te dzieci? Serio? Przed czym? Przed mniejszym bólem skazując na większy? To jest miłosierdzie?! Ja wobec psa mam więcej miłosierdzia. Jeśli ktoś podjął decyzję, że chce takie chore dziecko urodzić, to pięknie. Podziwiam. Ale dlaczego ktoś inny nie może zadecydować inaczej? Rząd chce z polskich kobiet na siłę święte zrobić?! To się nie uda! Nie pozwolimy, aby nas zmuszano do heroizmu! Nie jesteśmy inkubatorami! Obawiam się, że skutki decyzji Trybunału będą opłakane. Rozwinie się podziemie aborcyjne, a oddziały szpitalne zapełnią się kobietami nie ciężarnymi, ale leczącymi powikłania poaborcyjne. Wzrośnie odsetek kobiet cierpiących na depresję, bo mało która kobieta jest w stanie psychicznie unieść ciężar rodzenia umierającego lub wręcz martwego dziecka. Wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 22.10.2020 to WYROK NA KOBIETY!
Niestety ja w tym wszystkim dopatruję się politycznych rozkazów Jarosława Kaczyńskiego. Gdyby naprawdę zależało mu na ochronie życia poczętego, to ustawę antyaborcyjną skierowałby pod obrady Sejmu. Stamtąd poszłaby do Senatu i ostatecznie trfiłaby do Prezydenta. Odbyłby się pełny, normalny proces legislacyjny. Tak się jednak nie stało. Dlaczego? Dlaczego Kaczyński kazał ominąć te trzy instytucje i wrzucić ustawę od razu pod obrady Trybunału, który w ciągu jednego dnia wydał wyrok zgodny z zamysłem dyktatora? Pytam po raz kolejny: DLACZEGO? I sama sobie odpowiem, bo mam własną teorię i to wielce prawdopodobną, jak stwierdził mój mąż.
Pandemia koronawirusa przybiera na sile. Rząd nie radzi sobie z nią na żadnym polu. Nie ma jednej dziedziny, która byłaby poprowadzona dobrze. Aby uniknąć odpowiedzialności za ten stan rzeczy, należy ową odpowiedzialność przerzucić na kogoś innego. Co najprościej zrobić? Wkurzyć naród. Kaczyński wiedział doskonale, że ustawa antyaborcyjna to czuły punkt i tknięcie jej wyprowadzi na ulice tysiące kobiet. Miał rację. Protesty od zeszłego tygodnia nie ustają. Dzień w dzień kobiety razem z mężczyznami maszerują ulicami miast, skandując hasła przeciw obecnej władzy. Nikt nie patrzy na epidemię. O to właśnie chodziło Kaczyńskiemu. Teraz będzie mógł na kobiety przerzucić odpowiedzialność za niekontrolowany wzrost zakażeń. Tylko nie przewidział, że te protesty z taką siłą uderzą właśnie w niego. To już nie są protesty przeciw ustawie antyaborcyjnej ale przeciw władzy. Naród domaga się dymisji rządu. To już nie przelewki. Na jednym z transparentów widniał napis: "Annuszka wylała olej".
Tak. Stało się. Teraz już nie spoczniemy.