72. **
Stało się. Złożyłam w pracy wypowiedzenie. Już mi tak szef dopiekł, że nie wytrzymałam, nerwy mi puściły, napisałam, wydrukowałam, zaniosłam i finał. To już jest koniec. Jedyna osoba, która okazała choć trochę smutku z powodu mojej decyzji to pani dyrektor, ale i tak mam wrażenie, że nie do końa była szczera w swoim żalu. Od pewnego czasu miałam wrażenie, że celem szefa i kierownictwa jest pozbycie się mnie z firmy. Myślę, że to wynik pewnego zdarzenia, które miało miejsce, gdy jeszcze byłam delegowanym pracownikiem w poradni chirurgicznej. Na jednym z zebrań zarządu przed cesją, doktor (właściciel poradni) powiedział, że "Kasi się bardzo u nas podoba i chętnie by tam została". Po kilku dniach pani dyrektor opowiedziała mi o tym i zapytała, czy ze strony doktora faktycznie miałam jakieś propozycje pracy. Odpowiedziałam jej wtedy, że propozycje były, ale postanowiłam, że nie odejdę z firmy i doktor o tym wie. Na to ona rzuciła tylko krótkie hasło: "Szef i tak stracił do ciebie zaufanie". Teraz myślę, że to był moment, w którym ten okropny człowiek podjął decyzję, że trzeba mnie usunąć. Ponieważ przez ostatnich kilka lat doskonale poznał mój charakter, wiedział, że wystarczy mnie odpowiednio mocno i długo dociskać, a sama odejdę. Zwolnić dyscyplinarnie mnie nie mógł, bo musiałby mi udowodnić działanie na szkodę firmy, a takie rzeczy nie miały miejsca. Cierpliwie i z premedytacją gnębił mnie coraz bardziej i bardziej, aż dzisiaj pękłam. Koleżanki z pracy mi mówiły, że nie mam odchodzić, że nie powinnam mu dawać tej satysfakcji, ale ja już podjęłam decyzję. Mam dość! Przede mną jeszcze 20 lat pracy. Przez ten cały czas, dzień w dzień mam pozwalać, żeby mi ubliżał, żeby mnie poniżał, ochrzaniał na oczach współpracowników? To jest mobbing. Chcę się od tego w końcu uwolnić. Najważniejsze, że mam wsparcie męża i rodziców. Najbliższe, najukochańsze w życiu osoby kibicują mi w tym, co zrobiłam. Mama mi wprost powiedziała: "Bardzo dobrze. Uciekaj stamtąd." I niech to będzie puenta całego dzisiejszego dnia.