51. **
Co ja dzisiaj rano narobiłam...?! Brak mi słów do samej siebie!
Wstałam o 4:00 z myślą, że pójdę pobiegać. Ubrałam się i wystartowałam. Wszędzie było cicho jak makiem zasiał - ani jednego człowieka, samochodu, nawet psy nie szczekały. No więc biegnę sobie uczęśliwiona. Zaczęłam się zbliżać do skrzyżowania, aż tu patrzę z oddali wyłania się auto. W brzasku, który panował o tej porze nie miałam pojęcia co to za auto, widziałam tylko dwie żarówy. Wnerw mnie ogarnął, bo zanim ja dobiegnę do przejścia dla pieszych, to on też zdąży dojechać i będę musiała stanąć, a szkoda mi mojego tempa, jestem przecież w pełnym pędzie. Pomyślałam: "Nie będę z powodu jednego ciula zwalniać. Zanim on dojedzie, to ja zdążę przebiec". No i dawaj - centralnie przez środek skrzyżowania, skosem zasadziłam długie susy. Jak już byłam po drugiej stronie ów "ciul" zdążył dojechać, ładnie zwolnił, wrzucił kierunkowskaz w moją dróżkę i jedzie za mną. Ja się patrzę: policja...! Serce zaczęło mi walić jak oszalałe. Miałam milion myśli na sekundę: "Kaśka, ty durna babo, i kto tu jest teraz ciulem?! Na pewno będzie mandat! Nie mam przy sobie żadnego dokumentu! Wezmą mnie na komisariat i małżon będzie mnie musiał odebrać! Taki wstyd!".
Tymczasem panowie policjanci defiladowym tempem mnie minęli, a przejeżdżając obok pomachali do mnie i obrzucili szerokim uśmiechem. Odwzajemniłam im uśmiech (chyba jednak trochę głupkowaty w całym tym moim zdenerwowaniu) i również pomachałam.
Spojrzałam na zegarek - tętno 180 ud/min. Ale jakie tempo! 5:51 min/km! Rekord! Po prostu rekord! W tym stresie dostałam takiego szwongu, że gnałam przed siebie jak nigdy. Bardzo się cieszę z życiówki, tylko czy to musiało być okupione taką nerwówą?
Koleżanki z pracy uważają, że niepotrzebnie się zdenerwowałam, bo panowie mundurowi najwyraźniej zarywali do mnie. Zobaczyli fajną zgrabną laskę, w obcisłych legginsach, więc pokusili się o najnormalniejszy chłopski podryw. Nie przekonuje mnie to. Jak dla mnie to ich machanie oznaczało raczej: "Widzieliśmy! Więcej tak nie rób kobieto!".