29. **
Obiecałam sobie świadomy bieg, według zaleceń dr Krzysztofa i tak zrobiłam. No cóż, rzeczywiście było to ciekawe doświadczenie, jednak nieprędko taki bieg powtórzę. Ciągłe skupianie się na swoim ciele po prostu mnie wykończyło. Jestem dwa razy bardziej zmęczona niż gdybym biegła z muzyką. Czułam się ciężko, nogi miałam jak z betonu, płuca pracowały jak miech i jedyne o czym myślałam to powrót do domu. Muzyka dodaje mi skrzydeł, czas mija szybciej, nogi same niosą. Świadomy bieg jest dobry i potrzebny. Pozwala ocenić własne postępy, przekonać się w jakim stopniu ciało przyzwyczaiło się do wysiłku. Tylko, że to nie jest doświadczenie dla mnie. Biegam, bo lubię. Nie mam zamiaru z kimkolwiek rywalizować w maratonie. Jeśli kiedyś uda mi się pokonać 42 km, to będzie to oznaczać, że pokonałam siebie. I tyle. Nie mam ochoty katować swojego mózgu myślami o własnym zmęczonym ciele. Zdecydowanie wolę bieg z muzyką w tle. Lubię robić zdjęcia na trasie, rozglądać się wokół, łapać niezwykłe chwile, zachwycać się pięknem przyrody. Świadomy bieg - to raczej nie dla mnie. Po co mi to? Nie zarzekam się, że już więcej tego nie zrobię. Może kiedyś... ale sporo czasu ułynie do następnego razu.