85. **
Smutno mi. Popłakałam się. Nie podobają mi się te święta.
Wczoraj rano byłam w pracy. Pacjentów było malutko, więc mogłyśmy sobie pogadać z dziewczynami. Słuchałam jak koleżanki przygotowują się do świąt. Opowiadały o potrawach, strojeniu choinki, pakowaniu prezentów. Zazdroszczę im. Ja się nie cieszę. W ogóle nie dotknęła mnie atmosfera świąt. Nie przystroiłam domu, nie umyłam okien. Mąż zadbał tylko o choinkę i z małym ją ubrali. To mąż pojechał na zakupy, żeby zrobić jakąkolwiek wigilijną kolację. On pamiętał o rybach, o burakach do barszczu, uszkach, kapuście, itd. Mąż także wymyślił prezenty dla dzieci. Gdyby nie on, to byłaby katastrofa. Po powrocie z pracy wzięłam się za przygotowywanie potraw, ale zrobiłam to tak po łebkach, jak jeszcze nigdy w życiu. Usiedliśmy do stołu bez obrusa, bez sianka, bez grosika pod talerzem, bez wigilijnej świecy. Nawet nie zmówiliśmy modlitwy. Dobrze, że chociaż życzenia sobie złożyliśmy. Po kolacji nie było ciasteczek do kawy, bo nie chciało mi się upiec. Tragedia ze mną. Nic mnie nie cieszy, nic. Co to ze mną jest? Deprecha jakaś mnie dopadła czy co? Wszyscy starają się jakoś uprzyjemnić sobie nawzajem ten czas, znaleźć choć odrobinę radości w życiu, a mi się nawet starać nie chce. Jestem wręcz rozdrażniona tym świętami. Dziś pół dnia przeleżałam pod kocem. Jutro jedziemy do rodziców na cały dzień, więc jakoś to przemęczę i nareszcie będzie po świętach.
Bez przesady mogę powiedzieć, że to najgorsze święta w moim życiu.
Dodaj komentarz