75. **
Dziś wpis szczególny, bo i dzień jest szczególny. 13 października ubiegłego roku rozpoczęłam swoją przygodę z bieganiem. Pamiętam doskonale ten dzień, ba! ten moment, kiedy podjęłam decyzję o bieganiu. Pomyślałam: "Teraz albo nigdy" i zerwałam się z fotela jak poparzona. Oj, zapłaciłam za tą pohopność i to boleśnie.
Co się zmieniło od tamtej pory?
1. Nie wybiegam z domu jak po ogień. Zawsze pamiętam o rozgrzewce. To jest podstawa przed dłuższym wysiłkiem. Inaczej kontuzja murowana.
2. Zadecydowałam o bieganiu wczesnym rankiem. Celowo piszę zadecydowałam, bo to w pełni świadome postanowienie. Po pierwsze - rano mogę się skupić tylko na sobie, bo rodzinka jeszcze śpi. Po drugie - rano jest o wiele lepsze powietrze, czyste i rześkie. Nawet w upalne, letnie dni poranki bardzo są przyjemne. Po trzecie - nie ma tłoku ani na chodnikach, ani na ulicach. Mogę bez przeszkód biec przed siebie i nie muszę się przepychać w tłumie ludzi czy samochodów. Dlatego codziennie nastawiam budzik na 4:00 rano i w drogę!
3. Zaopatrzyłam się w biegowy strój. Przede wszystkim zmieniłam buty na biegowe i doradzam to wszystkim początkującym amatorom tego sportu. Buty to podstawa. Muszą być profesjonalne, przeznaczone do biegania. Nie mogą to być buty do terkkingu, nie mogą to być buty do sportów halowych, nie mogą to być buty do wszystkiego, w których "biegać też można". Nie! Muszą to być buty tylko i wyłącznie do joggingu, z uwzględniem pronacji, supinacji lub ewentualnie neutralności stopy. Zadbałam też o sportowy stanik. To w przypadku kobiet niezbędny element garderoby. Mam tu na myśli zarówno wygodę, estetykę, jak i zdrowie. To nieprawda, że tylko kobiety z dużym biustem mają problem. My, z dwoma "piegami" też cierpimy jeśli nie założymy odpowiedniej bielizny. Poza tym zakupiłam kilka bluzek, legginsów, skarpetek, czapeczek, kominów, rękawiczek, itp... Z tym, że to są już rzeczy niekoniecznie niezbędne, aczkolwiek bardzo przydatne.
Poza tym cóż mogę powiedzieć... KOCHAM TO!!! Uwielbiam biegać. To nieodłączna część mojej codzienności. To jest mój narkotyk. Nie wyobrażam sobie rozpoczynania dnia bez aktywności sportowej. Nawet mąż się śmieje mówiąc, że jestem uzależniona. Taka jest prawda. Powiedzieć o decyzji sprzed roku, że to był strzał w dziesiątkę, to jak nic nie powiedzieć. Jeszcze raz powtórzę: KOCHAM TO!!!
Dodaj komentarz