67. **
Ostatni raz badałam swoją tarczycę jakieś półtora roku temu. Byłam wtedy u radiologa na usg, które nie wykazało żadnych nieprawidłowości. Tym razem na kontrolę zapisałam się do endokrynologa, bo zależało mi na konsultacji. Chciałam porozmawiać o swoim zdrowiu pod kątem chorób mojej mamy, czy jest prawdopodobieństwo odziedziczenia nowotworu, zwłaszcza że od dłuższego czasu nie czuję się najlepiej. Pan doktor przeprowadził ze mną naprawdę solidny wywiad oraz wykonał usg. Wiadomości dla mnie były dwie: dobra i zła. Dobra jest taka, że nowotwór mi nie grozi. Zła wiadomość jest taka, że mam zanikowe zapalenie tarczycy, z którym będę się borykać już do końca życia. Jest to tzw. choroba Orda, taka odmiana Hashimoto. Moja tarczyca już w tej chwili jest bardzo mała i stale się zmniejsza, co powoduje, że coraz mniej jest w niej miąższu a coraz więcej blizn. W wyniku tego produkuje coraz mniej hormonów niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania organizmu i stąd moje kiepskie samopoczucie. Dlatego jestem wiecznie zmęczona, rozdrażniona, płaczliwa. Jest to choroba autoimmunologiczna, więc nie da się zapobiec przyczynom, można jednak zminimalizować skutki. Jeszcze nie dostałam leków. Muszę najpierw zrobić badania laboratoryjne i przyjść na kontrolę. Leki i tak dostanę, ale pan doktor musi spojrzeć na wyniki poziomów moich hormonów i przeciwciał, żeby mógł zadecydować o dawce. Szczęście w tym nieszczęściu jest takie, że raczysko do mojej tarczycy się nie przyplącze, ponieważ inna poważna choroba już ją zaatakowała, a na pewno łatwiej walczyć z zapaleniem niż z nowotworem. No i zapalenie nie jest śmiertelne.
No cóż, wkraczam właśnie w ten okres swojego życia, kiedy każdy dzień rozpoczyna się od wyjęcia z szafki pudełka z lekami...
Dodaj komentarz