26. **
Bieg "Zdobądź swój Everest" zaliczyłam wczoraj, ale tak naprawdę to dzisiaj czułam się jak podczas zdobywania szczytu. Znowu zaczęło wiać i to nieziemsko. Bieg pod górę i pod wiatr to była dla mnie ciężka robota. Część trasy przebiegłam, część przetruchtałam, ostatecznie skończyłam na marszu. Ale dopięłam swego, dyszka zaliczona.
To trochę tak jak w życiu... Często też mamy pod górę, los rzuca nam kłody pod nogi a wiatr wieje w twarz. Sęk w tym, żeby się nie poddać. Nieważne, że powoli. Ważne, że cel jest osiągięty.
Podczas dzisiejszego biegu miałam chwile zwątpienia, chciałam skrócić trasę, żeby prędzej dotrzeć do domu. Jednak ostatecznie pokonałam te myśli i zrealizowałam swój plan. Wprawdzie tempo było poniżej moich oczekiwań, ale to nic. Cała trasa pokonana zgodnie z założeniami, od startu do mety.
Dodaj komentarz