1. ***
Taaa-dam! Biegam!
Serio.
Biegam.
Ot tak. Po prostu.
Leżałam dzisiaj na kanapie i pomyślałam sobie: "Chcę biegać". Nie od jutra, nie za tydzień, nie od 1 stycznia. Teraz. Ubrałam się i pobiegłam.
Po 200 metrach byłam wykończona. Zero kondycji. Nawet ćwiczenia na bieżni nie pomogły. Niby robiłam zawsze na bieżni 5 km, jednak do biegu terenowego ma się to nijak. Ktoś powie: "Bieganie to bieganie". Nieprawda. Bardzo szybko się o tym przekonałam, gdy złapałam zadyszkę i nie pozostało mi nic innego niż marsz. Coś tam próbowałam w podbiegach, ale i tak więcej w tym było marszu niż biegu.
O paru rzeczach się przekonałam i na przyszłość muszę o nich pamiętać:
1. Nie wybiegać w teren bez rozgrzewki i rozciągania. Górki, pagórki, doły, dziury - wszystko powoduje, że mięśnie pracują intensywniej. Tu nie ma biegu constans jak na bieżni. Może na boisku tak, w otwartym terenie nie.
2. Zaopatrzyć się w bieliznę sportową. Nic tak nie rozprasza, jak opadające ramiączka biustonosza.
3. Sprawić sobie okulary przeciwsłoneczne sportowe. Te, które mam zsuwają się i ciągłe poprawianie ich na nosie denerwuje. Bardziej pasują do szpilek i torebki niż do adidasów i dresu.
4. Buty - obecne na bieżnię nadają się znakomicie, ale tylko na bieżnię. Cienka podeszwa i schodzona wkładka dały mi się we znaki - stopy bolą. Nowe buty potrzebne od zaraz!
Pierwsze bieganie, pierwszy dzień i pierwszy zachwyt.
Dodaj komentarz